środa, 4 grudnia 2013

Jakie są najpopularniejsze zwyczaje psów? Dlaczego psy jedzą trawę i grzebią w śmietnikach?

Jeśli trzymamy pieska w domu, to z cała pewnością wiemy, że najprzyjemniejszym dla niego momentem w ciągu całego dnia jest wyjście na spacer. To rytuał, na który piesek czeka z utęsknieniem. Może się wyszaleć, dać upust emocjom i wreszcie popsocić!

A skoro o psotach... Czy nie zastanawiało Was dlaczego psy zachowują się w ten, a nie inny sposób? Są pewne zachowania, które powtarzają się bez względu na rasę i usposobienie czworonoga, takie swoiste zwyczaje  naszych ulubieńców. Skupmy się zatem na tych najbardziej znanych.

Grzebanie w odpadkach
Co pies, który ma pełną miskę, zabawki i wszystko czego tylko do szczęścia potrzeba szuka w koszu na śmieci? Musimy pamiętać, że psi nos jest ponad 200 razy bardziej czuły od naszego. Kosz ze śmieciami dla naszego ulubieńca jest niczym róg obfitości. Nie chodzi tu bynajmniej o jedzenie (choć pieski bezdomne będa pewnie w koszu szukac resztek pożywienia) a raczej o zaspokojenie ciekawości. W powietrzu, a zwlaszcza w pobliżu kosza unoszą się bowiem różnorodne zapachy, które dla naszego pupila są jak wyzwanie - musi je poznać, im ostrzejszy zapach, tym ciekawszy! Pies to urodzony tropiciel, kosz stanowi wyzwanie, musi poznać co kryje w swoich odmętach.

Jeśli denerwuje nas takie zachowanie wystarczy zaadsorbować psa inna aktywnością, zabawą, aportowaniem lub bieganiem za piłeczką, ringiem, frisbee lub czymś innym, to pomoże.

Zjadanie trawy
Początkowo widok psa zajadającego niczym krówka trawę budzi konsternację. Jeśli jednak mieliśmy kiedykolwiek to zwierzątko wiemy, że to widok jak najbardziej normalny. Psy sięgają po trawę, bo w ich zielonych  źdźbłach znajdują błonnik. Najczęściej jednak robia to z podowdów bardziej "pragmatycznych", gdy chcą zwymiotować - po zbyt obfitym posiłku lub gdy mają problemy żołądkowo-trawienne.


Sikanie co krok
Musimy pamiętać, że pieski sikając co krok "rywalizują" ze sobą. To specyficzny sposób walki o status. Przy czym liczy się nie tylko gdzie piesek "zaznaczy" swoją obecność, okazuje się, że nawet sposób w jaki to robi ma tu niebagatelne znaczenie, ba, istotne jest nawet to jak wysoko osobnik podniesie nogę podczas tej czynności! Okazuje się (przeprowadzono specjalne badania badające to zjawisko, wyniki zostały opublikowane w "News in science"), że samiec oddaje mocz tylko na miejsca wcześniej oznaczone przez innego samca, przy czym samice postępują w sposób analogiczny. Nie raz pewnie zwróciliście uwagę, że jedne psy są nad wyraz "aktywne" w tej kwestii z kolei inne wręcz przeciwnie. Jak pokazują badania (te same co wspomniane wyżej) biolog dr Anneke Lisberg z University of Wisconsin-Whitewater najbardziej pobudliwe w badaniu cudzych śladów i znaczeniu okazały się psy o najwyższym statusie i dominującym usposobieniu, najczęsciej samce. Takie psy, jak powiedziała dr Lisberg to "istne maszynki do sikania i nie poprzestają na jednym, drugim czy trzecim siknięciu". Psy uległe i spokojne, o niskim statusie, spolegliwe mogą w ogóle nie reagować na tego typu bodźce.
Niekiedy pies tylko podnosi nogę chcąc zamanifestować innemu osobnikowi swojego gatunku swój status i porządek w hierarchii.  Doktor Anneke zakłada, że psy są w stanie ocenić nawet poziom stresu czy dietę innych zwierząt. Ciekawe jest porównanie przez badaczkę sikania psów do zakładania przez człowieka konta na FB. Człowiek umieszcza tam swoje osobiste dane, a informacje te są w łatwy sposób dostępne dla innych. Przyswojenie sobie tych informacji nie niesie ze sobą żadnego ryzyka, bo nie wymaga bezpośredniej konfrontacji. 

Zjadanie odchodów
Podobnie rzecz ma się z odchodami. Psy bardzo szczegółowo obwąchują kupki własne jak i innych zwierząt, nie tylko swojego gatunku. To dla nich podstawowe źródło informacji. Często można odnieść nawet wrażenie, że długo analizują te "zapachy".

Doprawdy dziwny jest dla każdego widok psa, który zjada odchody innych zwierząt lub swoje własne. Niestety, to dla psów całkowicie normalne, taka jest ich natura. Skoro pies próbuje odchodów to oznacza, że skłonił go do tego nad wyraz "atrakcyjny" zapach. Jak z tym walczyć? Głośnym ostrzeżeniem lub upomnieniem można psu skutecznie obrzydzić takie zachowanie, jeśli jednak nadal zachowuje sie w ten sam sposób (co jest niestety częste nie tylko na etapie szczenięctwa), to trzeba się zastanowić, czy nie brakuje mu jakichś witamin. Warto wybrać się z nim wówczas do weterynarza i opowiedzieć o naszych wątpliwościach.

fot. twojezwierzaki.org

Zobacz także:
Jak kontrolować zazdrość u psa?
Jak oduczyć psa gryzienia mebli. Co zrobić, by pies nie niszczył przedmiotów
Wychowanie i tresura psów
Psy ogłoszenia - sprzedaży i adopcji

środa, 6 listopada 2013

Czy smoki istnieją naprawdę? Glaucus atlantikus - niebieski smok morski




Glaucus atlantikus – to właśnie smok morski. Ze smokiem ma jednak niewiele wspólnego bo tak naprawdę jest... ślimakiem morskim. Wygląda zarazem dziwnie i pięknie. Ma srebrzyste – niebieskie ubarwienie (srebrne na grzbietowej stronie ciała, błękitne na podbrzuszu), posiada również sześć odnóży. Jego naturalne środowisko życia to wybrzeża Republiki Południowej Afryki (strefa tropikalna), Mozambik i wschodnie wybrzeże Australii.

Niebieski smok osiąga długość ciała od 3 cm do nawet 8 cm. Jego ciało jest silnie spłaszczone i zwęża się ku "odwłokowi'. Na 'głowie' jest bogato ubarwiony pasami, a otwór gębowy jest wyposażone w drobne ząbki. Glaucus jest toksycznym zwierzęciem o czym ostrzegają zresztą jego jaskrawe barwy, zawiera w sobie silną truciznę, więc nie zbyt wielu wrogów naturalnych. Porusza się "do góry nogami" (ze względu na pęcherz pławny żołądku). Jest obojnakiem (hermafrodytą), a do tego kanibalem (osobniki tego gatunku posiadają odporność na własny jad). Kopulujące ze sobą osobniki łączą się srebrzysta stroną (brzuszną). Po zapłodnieniu, osobniki wytwarzają jaja w formie sznurów. Ciekawostką może być fakt, że nawet podczas kopulacji poszczególne osobniki próbują atakować partnera. 
 
Jest drapieżnikiem, poluje na zwierzęta o wiele od siebie większe, często również jadowite. Jad innych zwierząt nie jest dla niego jednak niebezpieczny, gromadzi go w parzydełkach, co stanowi dodatkową ochronę przed innymi groźnymi drapieżnikami. Żywi się głównie tzw. żeglarzem portugalskim lub meduzami. Odnóża żeglarza nie są jednak przez niego trawione, przenosi je przez własne ciało na końce swoich  i wten oto sposób Glaucus kumujuje siłę trucizny, tak, że jego własne parzydełka w konsekwencji mogą zrobić więcej krzywdy niż parzydełka jego ofiary (w tym wypadku żeglarza portugalskiego).

Prawdopodobnie porusza się dryfując po oceanie, niesiony prądami po powierzchni. Prawdopodobnie nie pływa samodzielnie. 

Poniżej filik z tymże smokiem. Zachęcam do obejrzenia  tej osobliwej istotki.. ;)


 

Zobacz też:
Fokarium w Helu na ratunek bałtyckim fokom
Darmowe ogłoszenia zwierząt
Forum o zwierzętach - ogłoszenia - rybki

wtorek, 8 października 2013

Czy usypiać bezpańskie psy? Kontrowersje wokół nowego prawa wprowadzonego w Rumunii

Jak wielkim problemem są hordy dzikich psów wiedzą osoby, które spotkały się z takimi watahami. Pies żyjący na wolności, który musi walczyć o przetrwanie i pożywienie nie ma już nic wspólnego z naszym domowym pupilem. Jest niebezpieczny niczym każde inne, dzikie zwierze, zwłaszcza jeśli jest w stadzie. Oczywiście za taki stan rzeczy odpowiada człowiek, z chwilą gdy pierwszy przedstawiciel naszego gatunku oswoił wilka szarego wziął na siebie odpowiedzialność za losy jego i jego potomków. Niestety porzucanie psów to ciągle proceder obecny w naszym kraju i wielu innych krajach na świecie.

O tym jak sobie radzić z tym niebezpieczeństwem od pewnego czasu debatuje się w Rumunii. Tamtejszy parlament prowadził prace nad zatwierdzeniem prawa pozwalającego na usypianie bezpańskich psów. 10 września odpowiednia ustawa została zatwierdzona, do jej obowiązuje jedynie podpisu prezydenta. Nowe prawo ma zezwalać na usypianie złapanych psów o ile nie zgłosi się do schroniska ich właściciel, w nieprzekraczalnym terminie 14 dni.

Oczywiście, nie zostało to bez oddźwięku spolecznego. Na ulice Bukaresztu wyszli manifestanci domagający się zmiany kontrowersyjnego przepisu, wskazując inne rozwiązania tego problemu - choćby masową sterylizację wałęsających się psów. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że UE opowiada się za poszanowaniem praw zwierząt i również wyraziła dezaprobatę wobec kontrowersyjnego przepisu prawa.
Pomijając kwestie sporne, należy się zgodzić, że z problemem wygłodniałych i kompletnie zdziczałych psów trzeba coś zrobić. W samym, liczącym 1,7 mln mieszkańców Bukareszcie jest ponad 60 tys. bezpańskich psów realnie zagrażającym mieszkańcom. Według danych z tamtejszych szpitali tylko ostatnie półrocze przyniosło 9 760 przypadków pogryzienia przez bezpańskie psy. Na początku tego miesiąca w parku w Bukareszcie zgraja bezpańskich psów zagryzła czteroletnie dziecko...




fot.  www.sfora.pl

Zobacz także:
Na jakich zasadach działają schroniska dla zwierząt?
Przygarnij psiaka
Legowiska dla psów
Jak oduczyć psa gryzienia mebli. Co zrobić, by pies nie niszczył przedmiotów
Wychowanie i tresura psów

wtorek, 17 września 2013

Owczarek szetlandzki - opis rasy

Owczarek szetlandzki to rasa psów wywodząca się z Wysp Szetlandzkich. Pierwsze wzmianki o tej rasie pojawiły się około 700 roku naszej ery. Były to wtedy ulubione pieski wikingów. Owczarek szetlandzki jest rasą dosyć małą (niecałe 40 cm wysokości i do 10 kg wagi). To akurat było dla wikingów zaletą, ponieważ psy te jadły mało, a w surowym klimacie północy cięzko było o dodatkową porcję jedzenia.

Na początku szetlandy były wykorzystywane do pilnowania zagród. Pierwotni hodowcy krzyżowali ówczesne szetlandy między innymi z king charles spanielami i miniaturowymi szpicami, aby uzyskać rasę wystrzymałą, a jednocześnie niewielkich rozmiarów. Później jednak do krzyżówek dołączyły owczarki collie, co ostatecznie ukształtowało wygląd tej rasy.

Owczarki szetlandzkie są wesołe i energiczne. Chętnie się bawią, ale w przeciwieństwie do np. golden retrieverów są nieufne wobec obcych. Bardzo przywiązują się do swojego właściciela. Są jednocześnie inteligentne, szybko się uczą i łatwo je wytresować.

Zobacz też:
Blog o szetlandach
Owczarek szetlandzki - opis i zdjęcia

wtorek, 10 września 2013

Czy wszystkie bociany odlatują do Afryki?

Jak się okazuje, nie wszystkie. :) Któż by pomyślał, że ten ptasi symbol obfitości i szczęścia będzie chcial zamienić afrykańskie zimowisko na pewne przytualisko... A jednak! Ale po kolei.


Dlaczego właściwie bociany odlatują?
Do XVIII wieku sądzono, że bociany nie odlatują, a przesypiają zimę, w zaroślach lub bagniskach. Metoda obrączkowania ptaków pozwoliła zweryfikować i wykluczyć jednak tę tezę. Większość tych ptaków pod wpływem instynktu opuszcza swoje gniazda i udaje się na daleką, gorącą sawannę.  Pokonują blisko 8 tyś. km! Bociany w Afryce tworzą zgodne stada, nie konkurują ze sobą o jedzenie. To ciekawostka, zważywszy na fakt, że w Polsce bocian nie znosi wręcz bliskości innego bocianiego gniazda, rywalizuje także na tereny w których poluje na jedzenie. W dalekiej Afryce bociany przechadzają się zgodnie, wspólnie polują a nawet śpią w większych skupiskach.
Życie bociana można podzielić na trzy okresy - okres lęgowy (w czasie którego najczęściej przebywa on w Europie), okres zimowania w ciepłych krajach, okres samej podróży. Młode bociany nie od razu wracają na wiosnę do kraju - przerywają swoja podróż powrotną, gdzieś w okolicach Morza Śródziemnego, tam pozostają do momentu wypatrzenia stad lecących na południe, wówczas przyłączają się do nich. Dopiero blisko 4 letnie bociany wracają "do domu", czyli miejsca swoich narodzin.

Zasadniczo są dwie trasy podróży - od zachodu przez Gibraltar i od wschodu przez Bosfor.
W Polsce spotykane są stada złożone z kilkudziesięciu osobników, szczególnie we wschodniej cześci kraju. Im dalej, wzdłuż łuku Karpat tym liczebność osobników w stadach rośnie. W trakcie podróży dołaczaja wszak kolejne osobniki. W Rumunii przylączają się te wędrujące wzdłuż doliny Dunaju. W przełomowym momencie migracji między Europą a Azją przelatują równocześnie dziesiątki tysięcy sporych rozmiarów ptaków (nie tylko same bociany, bo to przecież nie tylko czas ich wędrówki). Taki przelot zaczyna się już w połowie sierpnia i trwa do końca września lub dłużej, w zależności od miejsca wylotu.

Trasa wędrówki od Bosforu (tą trasą lecą polskie bociany) przebiega przez Turcję, przecina wąskie pasmo wybrzeży Morza Śródziemnego, dolinę Jordanu, półwysep Synaj by przez Morze Czerwone doprowadzić do Afryki, w dolinę Nilu. Dolina tej rzeki ma długośc 6500 km i pozwala względnie bezpiecznie dotrzeć w rejon wielkich jezior afrykańskich (mijaąc po drodzę pustynię Saharę). Część ptaków tu "wysiada", część leci dalej i dociera w dorzecza Zambezi lub nawet do RPA. Po przemierzeniu 1/4  obwodu kuli ziemskiej, czyli blisko 10 tys. km bociany w końcu mogą "naladować" baterie, aby w lutym ruszyć na północ, żeby zdąrzyć do Polski na wiosnę. :)
Oczywiście zdarzyć się może, że bocian zmieni swoja trasę, zapewne w większości przypadków przez warunki pogodowe.

Nasze bociany poświęcają 1/3 życia na lęgowe pobyty w Polsce, 1/3 na wczasy w Afryce i tyle samo na przeloty
Po pierwszym locie do Afryki bociany nie wracają do Polski. Przerywają podróż powrotną w rejonie Morza Śródziemnego i tu zostają do jesieni, kiedy przyłączają się do stad lecących na południe. Dopiero 3-4-letnie bociany wracają do miejsca, gdzie przyszły na świat.
Wszystkie złe miesiące
Wrzesień: nasze bociany lecą nad Turcją, Syrią i Libanem, około 10 dni odpoczywają w Izraelu, a potem lecą dalej i mijają równik.
Październik: po dotarciu do Sudanu robią dłuższy postój. Niektóre rezygnują z dalszego lotu, reszta podróżuje nad Etiopią i Ugandą.
Listopad: lecąc przez Kenię, Tanzanię, Malawi i Zambię "wysiadają" po drodze.
Grudzień: po przemierzeniu niemal 1/4 obwodu kuli ziemskiej docierają na południe Afryki. W lutym muszą ruszyć na północ, żeby zdążyć do Polski na wiosnę.


http://www.se.pl/archiwum/co-one-robia-w-afryce_45517.html
Przed bocianami białymi, które wykluły się w polskich gniazdach i wyrosły na polskich polno-błotnych specjałach, jeszcze tylko kilka tygodni ferii zimowych. A potem sejmik na sawannie, zdrowaśka i w drogę.
Znowu trzeba będzie przelecieć około 8 tys. km, narażając się na wybryki aury i kule syryjskich i libańskich żołnierzy pilnie ćwiczących celność przy każdej okazji. Nie tylko morderczy dystans trzeba będzie pokonać, żeby z daleka zobaczyć znajomą kupę chrustu w swojskiej okolicy.
Zanim zawrócą
Teraz bociany nie myślą o podróży. Instynkt wędrówkowy jeszcze ich nie niepokoi. Przebywają "na wczasach na afrykańskich popasach" i jeśli nie dokucza im susza, spokojnie gromadzą rezerwy energetyczne na powrót. Jeśli bociany, które dotarły na afrykańskie zimowisko, nie chodzą i nie jedzą - obsiadają drzewa, żeby strawić w spokoju, a stąd ruszają prosto do stołówki.
Nie licząc wyjątkowych przypadków bocianów, które decydują się odbyć zimowe gody i założyć gniazdo w RPA, nasze bociany nie mają w Afryce żadnych obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci. Mają za to nienasycony apetyt. Nie muszą troszczyć się o gniazdo ani o rodzinę. Są za to zmuszone stale kombinować, jak by tu utyć.
Spadło jadło
W afrykańskich realiach bociany najadają się do syta wtedy, kiedy ludzi dotykają plagi. Ale z szarańczą trudno rozprawić się nawet dużemu stadu czarno-białych głodomorów. I choćby przyszło tysiąc bocianów i każdy zjadłby tysiąc owadów, plagom nie będzie końca. Idealna afrykańska stołówka to nie rozlewisko pełne gadów i ryb, ale pole, na którym przysiadła szarańcza lub uprawa stale podjadana przez inne owady. Rezerwuarami "biopaliwa" dla bocianów są na przykład pola lucerny.
Zgoda na antypodach
Podczas zimowego pobytu w Afryce bociany tworzą zgodne duże stada. Bez względu na rejon, który wybierają na miejsce przeczekania europejskiej zimy, są w stosunku do siebie przyjacielskie. Za to tuż po powrocie na swoje polskie stare śmieci wstąpi w nie duch rywalizacji, żeby nie powiedzieć diabeł. Nie będą tolerować bliskiego sąsiedztwa innych bocianich par i bezwzględnie podzielą błota i łąki na łowieckie rewiry. Potrzeba wspólnoty obudzi się w nich dopiero przed odlotem.
W Afryce bocian przy bocianie je, śpi i spaceruje. Na safari wyruszają wspólnie, noga przy nodze i dziób przy dziobie. Nasze boćki zimujące bliżej lub dalej od równika to zgodne społeczności wczasowe. Wkrótce, w lutym, bociany ogarnie przemożna potrzeba powrotu do polskich realiów. Kiedy dotrą "do tych łąk zielonych", ich potrzeba wspólnoty będzie już strasznie rozklekotana.
Kle po kle
Nasze bociany poświęcają 1/3 życia na lęgowe pobyty w Polsce, 1/3 na wczasy w Afryce i tyle samo na przeloty
Po pierwszym locie do Afryki bociany nie wracają do Polski. Przerywają podróż powrotną w rejonie Morza Śródziemnego i tu zostają do jesieni, kiedy przyłączają się do stad lecących na południe. Dopiero 3-4-letnie bociany wracają do miejsca, gdzie przyszły na świat.
Wszystkie złe miesiące
Wrzesień: nasze bociany lecą nad Turcją, Syrią i Libanem, około 10 dni odpoczywają w Izraelu, a potem lecą dalej i mijają równik.
Październik: po dotarciu do Sudanu robią dłuższy postój. Niektóre rezygnują z dalszego lotu, reszta podróżuje nad Etiopią i Ugandą.
Listopad: lecąc przez Kenię, Tanzanię, Malawi i Zambię "wysiadają" po drodze.
Grudzień: po przemierzeniu niemal 1/4 obwodu kuli ziemskiej docierają na południe Afryki. W lutym muszą ruszyć na północ, żeby zdążyć do Polski na wiosnę.


http://www.se.pl/archiwum/co-one-robia-w-afryce_45517.html
Przed bocianami białymi, które wykluły się w polskich gniazdach i wyrosły na polskich polno-błotnych specjałach, jeszcze tylko kilka tygodni ferii zimowych. A potem sejmik na sawannie, zdrowaśka i w drogę.
Znowu trzeba będzie przelecieć około 8 tys. km, narażając się na wybryki aury i kule syryjskich i libańskich żołnierzy pilnie ćwiczących celność przy każdej okazji. Nie tylko morderczy dystans trzeba będzie pokonać, żeby z daleka zobaczyć znajomą kupę chrustu w swojskiej okolicy.
Zanim zawrócą
Teraz bociany nie myślą o podróży. Instynkt wędrówkowy jeszcze ich nie niepokoi. Przebywają "na wczasach na afrykańskich popasach" i jeśli nie dokucza im susza, spokojnie gromadzą rezerwy energetyczne na powrót. Jeśli bociany, które dotarły na afrykańskie zimowisko, nie chodzą i nie jedzą - obsiadają drzewa, żeby strawić w spokoju, a stąd ruszają prosto do stołówki.
Nie licząc wyjątkowych przypadków bocianów, które decydują się odbyć zimowe gody i założyć gniazdo w RPA, nasze bociany nie mają w Afryce żadnych obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci. Mają za to nienasycony apetyt. Nie muszą troszczyć się o gniazdo ani o rodzinę. Są za to zmuszone stale kombinować, jak by tu utyć.
Spadło jadło
W afrykańskich realiach bociany najadają się do syta wtedy, kiedy ludzi dotykają plagi. Ale z szarańczą trudno rozprawić się nawet dużemu stadu czarno-białych głodomorów. I choćby przyszło tysiąc bocianów i każdy zjadłby tysiąc owadów, plagom nie będzie końca. Idealna afrykańska stołówka to nie rozlewisko pełne gadów i ryb, ale pole, na którym przysiadła szarańcza lub uprawa stale podjadana przez inne owady. Rezerwuarami "biopaliwa" dla bocianów są na przykład pola lucerny.
Zgoda na antypodach
Podczas zimowego pobytu w Afryce bociany tworzą zgodne duże stada. Bez względu na rejon, który wybierają na miejsce przeczekania europejskiej zimy, są w stosunku do siebie przyjacielskie. Za to tuż po powrocie na swoje polskie stare śmieci wstąpi w nie duch rywalizacji, żeby nie powiedzieć diabeł. Nie będą tolerować bliskiego sąsiedztwa innych bocianich par i bezwzględnie podzielą błota i łąki na łowieckie rewiry. Potrzeba wspólnoty obudzi się w nich dopiero przed odlotem.
W Afryce bocian przy bocianie je, śpi i spaceruje. Na safari wyruszają wspólnie, noga przy nodze i dziób przy dziobie. Nasze boćki zimujące bliżej lub dalej od równika to zgodne społeczności wczasowe. Wkrótce, w lutym, bociany ogarnie przemożna potrzeba powrotu do polskich realiów. Kiedy dotrą "do tych łąk zielonych", ich potrzeba wspólnoty będzie już strasznie rozklekotana.
Kle po kle
Nasze bociany poświęcają 1/3 życia na lęgowe pobyty w Polsce, 1/3 na wczasy w Afryce i tyle samo na przeloty
Po pierwszym locie do Afryki bociany nie wracają do Polski. Przerywają podróż powrotną w rejonie Morza Śródziemnego i tu zostają do jesieni, kiedy przyłączają się do stad lecących na południe. Dopiero 3-4-letnie bociany wracają do miejsca, gdzie przyszły na świat.
Wszystkie złe miesiące
Wrzesień: nasze bociany lecą nad Turcją, Syrią i Libanem, około 10 dni odpoczywają w Izraelu, a potem lecą dalej i mijają równik.
Październik: po dotarciu do Sudanu robią dłuższy postój. Niektóre rezygnują z dalszego lotu, reszta podróżuje nad Etiopią i Ugandą.
Listopad: lecąc przez Kenię, Tanzanię, Malawi i Zambię "wysiadają" po drodze.
Grudzień: po przemierzeniu niemal 1/4 obwodu kuli ziemskiej docierają na południe Afryki. W lutym muszą ruszyć na północ, żeby zdążyć do Polski na wiosnę.


http://www.se.pl/archiwum/co-one-robia-w-afryce_45517.html

Więc jak jest z tym instynktem do podróżowania bocianów?
Jak zostało napisane na początku posta - nie wszystkie bociany go posiadają. Zdarzają się osobniki, które dobrowolnie rezygnują z tych dalekich wypraw. Takie przypadki zdarzają się na południowych krańcach Afryki, gdzie bociany zimują a niektóre zostają tam cały rok, odbywając lęgi. Taka sytuacja ma np. miejsce w Bredasdorp. To miejscowość w Afryce południowej gdzie bocian biały osiedlił się na stałe na terenie miejscowego Ogrodu Zoologicznego. Bociany zainteresowały się tym terenem ze względu na obecność tam gniazd.

Podobny przykład mamy również w Polsce. Jest to właśnie wspomniane przytulisko, mieszczące się w
Poczopku w nadleśnictwie Krynki na Podlasiu, gdzie zimuje grupa ok. 40 bocianów - chorych i tych, które już wyzdrowiały. Jak mówi opiekun przytuliska, trafiają tu osobniki chore, ale i "symulanci" :) Bociany, którym nic nie dolega, lub mają jakieś drobne problemy, które wcale nie przeszkadzają w podróży. Jednak te bociany wolą opiekę człowieka i wikt na wyciągniecie dzioba. Tacy ptasi konformiści, chciałoby się powiedzieć. :)

Zobacz też:
Kanarek - śpiewający pupil
Ptaki - ogłoszenia - sprzedaż, akcesoria
Jak oswoić papużkę? Forum o zwierzętach
Czy można wypuścić papugę z klatki? Forum o zwierzętach

fot. www.naukawpolsce.pap.pl, bociek.blog.onet.pl

czwartek, 8 sierpnia 2013

Co zrobić gdy zaginie nam zwierzę?

Małe czy duże, pies czy kot - nieważne. Stres zawsze jest ten sam. Gorączkowe przeszukiwanie  domu/ogródka i upewnianie się po raz setny, że "nigdzie go nie ma!". Nie sposób opisać tych wszystkich myśli które przychodzą wówczas do głowy. Jeśli zwierze może być w jakikolwiek sposób niebezpieczne dla otoczenia zdenerwowanie się tylko potęguje. I nie ma co deliberować, że fretka zapodziała się przez naszą nieuwagę, a pies kierowany instynktem wyruszył na poszukiwania partnerki lub wystraszył się petardy. To wszystko schodzi na plan dalszy. Choć to trudne - warto w takiej chwili zachować zimną krew i postępować według pewnych zasad.

1. Poszukiwania czas zacząć! Niezwłocznie po stwierdzeniu zaginięcia rozpocznijmy poszukiwania. Głos właściciela może zachęcić uciekiniera do powrotu (np. gdy chodzi o psa) lub wyjscia z kryjówki. Jeśli chodzi o gady, warto dokładnie 'przetrząsnąć' każdy kąt - starajmy się wówczas myśleć jak pupil - "gdzie byłoby mi wygodnie", "gdzie czułbym się bezpiecznie", "gdzie polowałbym na jedzenie" :) etc. Wołaj po imieniu, lub używaj zwrotów, którymi odnosiłeś się do zwierzęcia. Nie ustawaj w poszukiwaniu po zapadnięciu zmroku - może dopiero wówczas spanikowane zwierze odważy się ujawnić.

2. Złapać trop. Warto zwrócić uwagę na ewentualne ślady, być może zwierzak zostawił po sobie ślad - np. ścieżkę wydeptaną w trawie czy odcisk łap. Choć to mało prawdopodobne by zestresowany właściciel wychwycił wątły odcisk łapy na błotnistej ścieżce warto się rozejrzeć. A 'nóż' coś zauważymy. 

 3. Formalności. Gdy stoimy pod przysłowiową ścianą, a poszukiwania nie przyniosły rezultatu dobrym pomysłem wydaje się zgłoszenie zaginięcia w schronisku i wszystkich innych instytucjach działających na rzecz zwierząt lub sprawujących nad nimi opiekę (typu ZOO o ile takie działa w Twoim mieście, różne fundacje itd). Dlaczego? Musimy założyć, że ktoś odnalazł naszego nieszczęśnika i prawdopodobnie pierwsze kroki skieruje właśnie tam. Weźmy pod uwagę gatunek pupila.

4. Ogłoszenia. Rozklej je na słupach ogłoszeniowych i wszędzie tam gdzie wydaje Ci się, że ma to sens. Nie zapominaj o portalach w internecie i serwisach społecznościowych. Zamieść w ogloszeniu zdjęcie, najlepiej takie gdzie zwierze zaprezentowane jest w całości, miejsce i datę zaginięcia, imię, wiek, płeć, znaki szczególne, umaszczenie, kolorystykę, nietypowe cechy (typu: klapnięte ucho, obroża w turkusowe kwiaty, brak ogonka), dane kontaktowe do siebie - numer telefonu, e-mail lub numer gg jeśli taki posiadasz, ewentualnie informacje o nagrodzie.

Jeśli zwierze było zaczipowane (pies, kot, fretka) to jego dane będą łatwe do ustalenia, np. na stronie www.d.tl/24.

Zobacz też:
Czy zaadoptować dobermana?
Najdroższe rasy psów w Polsce
Przygarnij psiaka

środa, 3 lipca 2013

Na czym polega hipoterapia?

Hipoterapia to forma terapii psychologicznej oraz ruchowej z wykorzystaniem obecności konia. Oczywiście jest bardzo powiązana z innymi metodami rehabilitacyjno - terapeutycznymi. Zasadniczym celem takiej terapii, polegającej w dużej mierze na kontrolowanej przez opiekuna/rehabilitanta jeździe konnej, jest przywrócenie pacjentom sprawności psycho - fizycznej.

Kluczowym elementem terapii jest kontakt chorego z niezwykłym zwierzęciem jakim jest koń.  Bardziej wymagająca forma to terapia ruchowa, gdzie rola pacjenta "sprowadza" się do leżenia/siedzenia na grzbiecie wierzchowca, ale kontakt z nim jest przecież wielowymiarowy. Nie ma chyba takiego sprzętu rehabilitacyjnego czy też sportowego, który umożliwiłby poruszanie w dowolnej płaszczyźnie. Poddanie takiemu ruchowi człowieka z mózgowym porażeniem (ruchy góra - dół i na boki) bardzo wydatnie poprawia jego sprawność. Zmniejsza się charakterystyczne dla tego schorzenia napięcie mięśni, zdecydowaniej poprawie ulega koordynacja. Konieczność utrzymania prawidłowej postawy na grzbiecie zmusza pacjenta do prostowania się, wzmacnia też poczucie rownowagi.

Ciekawostka. Niektórzy uczeni (m.in. Monty Roberts), wykazują niezwykłą tożsamość osób chorych na autyzm i ich sposób postrzegania rzeczywistości z percepcją konia. Dowodzą oni, że osoby chore i wierzchowce wykazuja wiele podobieństw jeśli chodzi o reagowanie na bodzce i szeroko rozumiane porozumiewanie się z otaczającym je światem.

Koń jest zwierzęciem inteligentnym, pachnie, swoiście się zachowuje, wydaje rozmaite dźwięki... Poza tym dostarczy niepowtarzalnych wrażeń dotykowych, jego sierść jest miękka, a grzywa szorstka. Ciepło ciała zwierzęcia powoduje uspokojenie się pacjenta i rozluźnienie mięśni.
Nie można też zapominać, że konie to zwierzęta "wielkogabarytowe". Samo przygotowanie zwierzęcia do zajęć (np. czesanie) jest bardzo emocjonującym zajęciem. Takie emocje wymagają ujścia, podzielenia się doznaniem - co samo w sobie jest wartością dodana tej terapii.

Zwierzaki do hipoterapii powinny być starannie wyselekcjonowane. Musi to być to osobnik spokojny, z odpowiednim temperamentem, najlepiej walach, w wieku powyżej pięciu lat. Nie może to być osobnik płochliwy, oczywiście odpowiednio wcześnie należy przyzwyczaić go np. do widoku dzieci z porażeniem mózgowym lub poruszających się na wózkach inwalidzkich. Nie ma określonej rasy, która doskonale nadawałaby się do terapii, najczęściej spotykane konie to hucuły i szetlandy. W każdym kontakcie człowieka ze zwierzęciem należy zachować daleko posunięta ostrożność i wykazać ograniczone zaufanie - dla własnego dobra. 

Nie sposób nie wspomnieć, że hipoterapię dla osoby chorej zaleca lekarz, wyznaczając jej cele i zamierzone skutki.


Zobacz też:
Polskie rasy koni
Podstawowe maści koni
Zwierzęta hodowlane, ogłoszenia - konie
Meble dla zwierząt - galeria pomysłów i inspiracji



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Bohaterska suczka Kabang - pokochały ją miliony. Wzruszająca historia z Filipin


Niezwykłe zdarzenia miało miejsce w Zamboanga na Filipinach w 2011 roku. Niepozorna, zaledwie czteroletnia suczka Kabang osłoniła własnym ciałem dwie dziewczynki przed pędzącym motocyklem. Wbiegła pod koła ratując tym samym córkę swojej właścicielki i jej kuzynkę przed niechybnym kalectwem lub śmiercią. Kabang uratowała dzieci mimo, że sama oczekiwała na szczeniaczka.


Bohaterska suczka niestety bardzo ucierpiała w wypadku. Straciła znaczną część pyska i uzębienia. Dodatkowo, w miejscu tym pozostała krwawiąca wyrwa, wdało się zakażenie. Szczeniaka udało się uratować.

Zwana „psem bez twarzy” – stała się rozpoznawalna na całym świecie. Jej cięzkim losem zainteresowała się pewna Amerykanka - Karen Kenngott z Buffalo. Dzięki temu zamiast uśpienia zwierzęcia (co zaproponował lokalny weterynarz) udało się zebrać niezbędne środki na leczenie, Karen zorganizowała zbiórkę. Po wyrobieniu dokumentów oraz wizy, Kabang poleciała do Szpitala dla Zwierząt w Davis, gdzie zajął się nią zespół najlepszych weterynarzy.
Poruszeni losem Kabang internauci z całego świata uzbierali na jej leczenie ok. 27 tys. dolarów. Suczkę poddano serii kosztownych operacji, w trakcie których udało się częściowo zrekonstruować kości twarzoczaszki zwierzęcia i opanowano zakażenie bakteryjne. Niestety, wielki rozmiar obrażeń uniemożliwił założenie protezy.

Kabang straciła węch, ale mimo to nadal rozpoznaje swoich właścicieli.świetnie, pokarm natomiast rozdrabnia dwoma zębami, które jej pozostały.

10 czerwca, po długotrwałej rekonwalescencji wróciła do swojego domu. Władze miasta Zamboanga postanowiły nagrodzić bohaterskiego psa. Suczce Kabang burmistrz nadał tytuł "Dumy Zamboangi". Mieszkańcy robili sobie z nią zdjęcia, a sama zainteresowana dostała mnóstwo przysmaków.
13-letnia Dina Bunggal (jedna z uratowanych dziewczynek) powiedziała, że gdyby nie Kabang, "prawdopodobnie już by nie żyła. - Jest nie tylko moim przyjacielem, jest częścią naszej rodziny."


fot. wiadomosco.wp.pl, wiadomosci.radiozet.pl

Najdroższe rasy psów w Polsce
Przygarnij psiaka
Legowiska dla psów
Jak oduczyć psa gryzienia mebli. Co zrobić, by pies nie niszczył przedmiotów
Wychowanie i tresura psów

wtorek, 7 maja 2013

Czego możemy się spodziewać w hotelach dla psów w Polsce?

Wprawdzie wakacje najlepiej spędzać z naszymi pupilami, ale czasem jest potrzeba by ktoś zaopiekował się psem pod naszą nieobecność. Nie jest to jednak ani tanie, ani komfortowe. W takim przypadku najlepiej byłoby poprosić kogoś z rodzin, ale nie zawsze istnieje taka możliwość. Większość hoteli dla czworonogów życzy sobie minimum 30 zł za dzień od małego pieska, bez wyżywienia i to tylko w dni powszednie. W niedziele i święta kwota ta zostaje podwojona. Za wyżywienie trzeba dopłacić 10 zł dziennie. Co daje średnio 50 zł za dzień. 


Warunkiem przyjęcia psa do hotelu jest jego nie szczekanie i warczenie (?) Właściciele hoteli życzą sobie przedpłaty i rezerwacji co najmniej na tydzień przed planowanym wyjazdem właściciela (co z naglymi wyjazdami?), a nie zwracają jej gdy przywieziony pies im się nie spodoba (zdarza się). Średnio pobyt psa w hotelu dla psów to koszt 70-50 zł co daje równowartość pobytu jednej osoby na wczasach w górach, czy nad morzem i to często z wyżywieniem. Oczywiście, co oczywiste, pies musi mieć wszystkie badania, czystą sierść i być zabezpieczony przed pchłami i kleszczami. 


Co naszym pupilom za to przysługuje?
Czasem wybetonowany kojec, ale najczęściej w błocie, drewniana buda i wybieg 1,50 m na 2 m. Zastanawiam się dlaczego właściciele takich „hoteli” nie siedzą w więzieniu. Dlaczego mają takie powodzenie wśród klientów. Przecież pobyt psa w takich warunkach kończy się co najmniej nerwicą. Pobyt psa w hotelu dla ludzi w Europie wynosi od gratis do 15 Euro za dzień. Nawet w najdroższych polskich ośrodkach wczasowych nie bierze się więcej niż 50 zł. Skąd więc taka pazerność właścicieli „hoteli dla psów”?

Dużo młodych ludzi wyjeżdża na Zachód by opiekować się tam dziećmi i psami. Dlaczego nie chcą tego robić w Polsce? Czy to taki problem spędzić tydzień z czyimś psem, w odpowiednich warunkach?


Dlaczego 30 zł dziennie za to, że wyjdzie się rano i po południu na spacer z psem, a wieczorem otworzy mu puszkę z jedzeniem to np. dla młodego człowieka zbyt wiele, który i tak może robić to co robi zawsze.


Przecież hotel dla psów jako biznes nie musi oznaczać, że będziemy kasować głupich ludzi trzy razy tyle co ci, którzy zainwestowali w agroturystykę dla ludzi. Chociażby dlatego, że ludzie muszą mieć łóżka i pościel, a nie klatkę z legowiskiem w błocie. 


Z pewnością jest to dobry pomysł na biznes dla młodych. Trochę działki. Jakieś pomieszczenie na zimę, jakieś na lato. Może to też być dodatkowe zajęcie dla osób, które mają warunki w swoim domu i kochają psy. Potrafią zaskarbić ich miłość i dobrze się bawiąc zarobią dodatkowo parę groszy. Z pewnością jest na tę usługę duże zapotrzebowanie.

Przed wyborem koniecznie sprawdźmy jakie warunki będzie miał nasz pupil, gdzie będzie spędzał czas pod naszą nieobecność. Niedopuszczalne jest, aby cały czas spędzał w zamkniętej klatce, w dodatku z innymi psami (zdarzają się takie "hotele", jest ich całkiem sporo). Pies musi mieć zapewniony ruch na świeżym powietrzu, a zatem albo wybieg, albo spacer. Opieka nie może sprowadzać się jedynie do zamknięcia w klatce. Pies musi mieć namiastkę "domu", a zatem jakaś forma relacji między nim a opiekunem (zabawa z piłką) to absolutne minimum. Niedopuszczalne jest narażanie go na dodatkowe nerwy (wyjazd właściciela to i tak duży stres). Przebywanie w jednej klatce z większymi psami lub kotami (to również dość powszechny "patent" w polskich "hotelach dla psów") może wyrządzić wiele złego w jego psychice, może się również odbić na jego późniejszym zachowaniu. Warto o tym pamiętać.

fot.
olsztyn.olx.pl
www.hoteldlapsow.net
www.hotelzwierzat.com
www.slupsk.olx.pl
www.nowybiznes.pl
www.bagira.pl

Zobacz też:
Czy zaadoptować dobermana?
Najdroższe rasy psów w Polsce
Przygarnij psiaka

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Jak zadbać o pupila w czasie podróży? Czego dotyczą przepisy regulujące przewóz zwierząt domowych?

Posiadając jedno lub więcej zwierzątek domowych często zmagamy się z pytaniem "Co z nim zrobić, gdy muszę wyjechać?" Dla mnie oczywistą odpowiedź to "Zabrać pupila ze sobą". Tę kwestie regulują oczywiście przepisy, których powinniśmy bezwzględnie przestrzegać. Zawsze przed podróżą warto o nich poczytać, aby nie narazić się na przykrą (i być może kosztowną) niespodziankę przy próbie przekroczenia granic. Skupmy się zatem na przepisach, które funkcjonują na terenie UE.


Przewóz zwierząt w ramach Unii Europejskiej nie podlega odprawie celnej i obowiązkowi dokonania zgłoszenia celnego. Musimy jednak pamiętać, że jeśli zwierzęta przywozimy z kraju nie będącego członkiem UE i planujemy z nim przebywać na terenach Unii należy zgłosić ów fakt w odpowiednim urzędzie celnym. Od 1 października 2004 pies, kot czy fretka, towarzyszące właścicielom w podróży na terenie państw Unii Europejskiej, muszą posiadać paszport. Jest to wymóg unijnego prawa.

Psy, koty oraz fretki mogą wjechać na terytorium Polski (Uwaga: poniżej trzeciego miesiąca życia zwierzęcia jest to zabronione):

- z Państw zjednoczonych w ramach UE a także Andory, Islandii, Liechtensteinu, Monaco, Norwegii, San Marino, Szwajcarii, Watykanu gdy:
  • mają czytelny numer na ciele lub specjalny czip (który musi spełniać określone wymagania - norma ISO)
  • są zaszczepione przeciwko wściekliźnie. O czym warto wiedzieć? Szczepienie uzyskuje ważność po upływie min. 21 dni od daty jego wykonania jeśli zwierze nie skończyło jeszcze 3 miesiąca życia i nie było nigdy wcześniej szczepione przeciwko wściekliźnie. W pozostałych przypadkach szczepienie uzyskuje ważność w dniu podania odpowiedniej dawki szczepionki. Właściciel powinnien posiadać zaświadczenie o dokonaniu ostatniego szczepienia zwierzęcia (zgodnie z zaleceniami producenta szczepionki), jeśli opiekun takiego zaświadczenia nie posiada kolejne szczepienie jest traktowane, jako pierwsze (czyli nabywa ważności po 21 dniach - zatem nie warto zostawiać tych czynności "na ostatnią chwilę").
  • zwierzęta muszą "posiadać" ważny paszport wystawiony przez upoważnionego lekarza weterynarii (poświadcza szczepienie, wskazuje jaki rodzaj szczepionki był użyty do szczepienia, zawarte są w nim informacje na temat znaków szczególnych psa, znajduje się tam zdjęcie ulubieńca, oraz wzmianki o innych lekach lub dolegliwościach czworonoga).
- z Chorwacji, gdy:
  • mają czytelny tatuaż lub mikroczip,
  • świadectwo zdrowia, dokumenty identyfikujące zwierzę (czyli paszport), wynik próby serologicznej, aktualne szczepienie przeciwko wściekliźnie.
- z państw spoza terenu UE, jeśli zwierze:
  • posiadają tatuaż lub microczip,
  • ma ważne szczepienie przeciwko wściekliźnie;
  • odpowiedni wynik badania serologicznego (musi upłynąć co najmniej 3 miesiące po szczepieniu i trzy miesiące do planowanej podróży).
Jeśli w trakcie kontroli funkcjonariusz celny stwierdzi, że przywożone zwierzęta nie spełniają wyżej wymienionych wymagań, poinformuje o tym powiatowego lekarza weterynarii właściwego terytorialnie dla przejścia granicznego. Lekarz weterynarii może wydać decyzję o zawróceniu zwierzęcia, odizolowaniu zwierzęcia na koszt właściciela, a nawet w drastycznych przypadkach - o uśpieniu. Do momentu wydania decyzji zwierzę najczęściej pozostaje pod dozorem organu celnego, przy czym opiekę nad zwierzęciem zapewnia właściciel lub opiekun. Tyle przepisy.

Samochód
Jeśli podróżujemy z psiakiem np. samochodem to musimy pamiętać o jego bezpieczeństwie. Pamiętać należy, że sposób przewożenia psa jest uzależniony od jego wielkości.  Jeżeli np. mamy dużego psiaka to ideałem byłoby podróżować vanem lub samochodem typu combi, gdyż przestrzeń ładunkowa, spełniałaby swoistą funkcję "klatki". Bardzo dobrym rozwiązaniem jest wyłożenie tego miejsca matą ochronną. Pies nie będzie wówczas się ślizgał. Dla małych psów można zastosować standardowe, można wówczas posadzić osobnika na kanapie tylnego siedzenia i zastosować specjalne pasy bezpieczeństwa. Należy założyć pupilowi szelki i przyczepioną do nich smycz wpiąć w zaczep pasów, umieszczonych na tylnym siedzeniu. Taka podróż w szelkach nie ograniczy swobody ruchów psa.

Koty zdecydowanie lepiej przewozić w przestronnej klatce odpowiednio do tego celu przystosowanej. Podobnie w przypadku małych psów - tu najwygodniejszym sposobem przewozu jest klatka transportowa, którą należy umieścić na tylnej kanapie i przypiąć pasami bezpieczeństwa. Może być wykonana z plastiku, dzięki czemu jest lekka i można ją łatwo umyć. Dodatkowo podczas długiej drogi stwarza zaciszne miejsce dla naszego czworonoga, w którym może się on np. spokojnie zdrzemnąć. Warto na czas podróży wyposażyć ją w ulubiony kocyk lub zabawki. Pamiętajmy o przerwach w podróży -  minimum co dwie godziny. Nie narażajmy pupila na przeciągi (otwierając np. okna, stwarza to ryzyko infekcji uszu lub nosa). Opuszczający auto pupil powinien być wyprowadzany na smyczy i mieć obrożę z z danymi właściciela. Postoje, podróżując z kotem, musisz dokładnie zaplanować. Pamiętaj, że najwięcej tragedii zdarza się właśnie podczas podróży. Dlaczego? Wypuszczony na obcym terenie kot na pewno ucieknie, to jednak nie pies i na pewno nie wróci na nasze wołanie. Z klatki - transportera możemy go wypuścić tylko przy zamkniętych oknach i drzwiach.




Samolot
Planując podróż samolotem z pupilem, należy koniecznie omówić to wcześniej z liniami lotniczymi z którymi zamierzamy polecieć. Mogą one stosować rożna politykę odnośnie transportu zwierząt, warto więc upewnić się odpowiednio wcześniej. Z reguły trzeba zapewnić zwierzęciu: bezpieczną klatkę, zadbać o wszystkie niezbędne szczepienia, "wyposażyć" się we wszystkie niezbędne zaświadczenia (w zależności do jakiego kraju się wybieramy - patrz wyżej). Musimy zatroszczyć się oczywiście również o zapewnienie zwierzęciu komfortowych  warunków, wystarczającej przestrzeni w klatce oraz wody i jedzenia).




fot.
www.ec.europa.eu
www.werandacountry.pl
www.podroze.gazeta.pl

Zobacz też:
Paszport dla psa obowiązkowy przy wyjazdach zagranicznych
Zmiany w ustawie o ochronie zwierząt i konsekwencje z nimi związane
Na wakacje z psem? Jak spędzić urlop z czworonogiem
Czy pies może lecieć samolotem?

niedziela, 3 marca 2013

Charakterystka fretki, czyli co warto wiedzieć przed zakupem

Porady praktyczne
Fretka to małe lecz przyjazne zwierzątko. Co powinniśmy o nich wiedzieć, jeśli rozważamy zakup tego osobliwego stworzonka? Są niebywale aktywne, uwielbiają figle i psoty oraz "myszkowanie". Zwinne i przebiegłe (podobnie jak ich dzika kuzynka - łasica), z łatwością otwierają wszelkie zamki i zamknięcia. Ich żywiołowy temperament nie pozwala "usiedzieć im w jednym miejscu". Fretka troszkę przypomina kota – lubi chować się w zakamarkach, czasem drapać. Mimo, że z usposobienia przyjazna potrafi mocno ugryźć, zwłaszcza na początku, gdy jest niepewna nowego miejsca.Wymaga od właściciela wiele uwagi.


Fretka potrzebuje minimum 2 – 2,5 godzin spacerów. Jak już zostało wspomniane, musi się "wyszaleć". Możemy trzymać ją w klatce, lub po prostu w pokoju. Jeśli zdecydujemy się na klatkę, to musimy zapewnić zwierzęciu dużo swobody – musi mieć możliwość wychodzenia z niej i zabawy. Klatka powinna być w miarę możliwości jak największa. Zdecydowanie musi mieć dobre zamknięcie, fretki bowiem umieją otworzyć sobie drzwiczki. Absolutnie konieczna jest też kuweta ze żwirkiem, a najlepiej dwie. Dlaczego dwie? Jeśli fretka wyjdzie z klatki "na zabawę" to zapewne leniuszkowi nie będzie się chciało wrócić do klatki w celu załatwienia potrzeby fizjologicznej. :)
W samej klatce muszą się znajdować przeróżne hamaczki, rurki i szmatki – trociny i sianko nie będą odpowiednim podłożem – fretka uwielbia zakopywać się w swoje malutkie kocyki. Kuwetę sprzątamy raz dziennie, raz w tygodniu natomiast myjemy całą kuwetę i wymieniamy żwirek.
Miseczkę oraz poidełko myjemy codziennie, szmatki, w których śpi fretka pierzemy gdy siie zabrudzą, według uznania Mimo, ze bardzo aktywne aż 70% dnia poświęcają na sen. Dobrze wyspane, są gotowe na harce i zabawy.
Pielęgnacja
Fretki wydzielają dośc ostry zapach bardzo często porównywany do piżma. Pochodzi o z ich gruczołów łojowych. Zapach ten staje się szczególnie intensywny gdy fretka zaczyna dojrzewać płciowo. Sterylizacja/kastracja likwiduje problem prawie calkowicie - o ok. 80%. Kąpiele niestety nie niwelują zapachu. Kąpiemy zwierzątko tylko gdy zachodzi taka konieczność, używając delikatnych szmpoanow dla psow, szuszymy. Obcinanie pazurkow powinno następować co 8 dni. Czasem u fretek dochodzi do odkładania się kamienia nazębnego, ale są dostępne środki (pasty, plyny) do jego likwidacji.

Fretki szczepimy przeciwko nosówce, można zaszczepić już zwierzęta 8 tygodniowe, a następnie szczepienie powtarza się po 4 tygodniach oraz odrobaczamy co najmniej raz w roku.

Dla tych zwierząt dostępny jest szereg odpowiednich pokarmów w postaci suchej, należy jednak uważać aby pokarm był odpowiednio zbilansowany. Fretka to zwierzę mięsożerne więc potrzebuje również pokarmu w postaci surowego mięsa – nie toleruje wieprzowiny i pokarmów przetworzonych (pasztety etc.). Często w trakcie karmienia chce porwać "zdobycz" i ją gdzieś schować. :) Więc UWAGA (np. na brzydki zapach pod tapczanem czy zatrucie naszej fretki). :)
Fretka musi mieć stały dostęp do wody. Nie wolno podawać jej soli, cytrusów, żadnych słodyczy, mleka, czipsów itp.

Zabawki
Te zwierzaki uwielbiają zabawki, najlepiej gumowe i wydające rożne dźwięki. Jednak uwaga – muszą one być bezpieczne, bo szczególnie małe zwierzęta maja tendencje do połykania wszystkiego. Fretki są towarzyskie, więc jeśli nie zapewnimy im odpowiednio dużo uwagi mogą się nudzić, popadać w apatię, można wówczas pomyśleć o drugim osobniku tego gatunku. Nie można hodować fretki z gryzoniami i królikami – może się to skończyć dla nich tragicznie (dla gryzoni i królików rzecz jasna), bo najprawdopodobniej fretka je po prostu upoluje. Z psami i kotami tez trzeba zachować daleko idącą ostrożność (te z kolei mogą zrobić krzywdę fretce). 

Na spacer zabieramy tylko fretki, które zostały zaszczepione przeciwko nosówce, a od szczepienia minął co najmniej miesiąc. Aby spacer był bezpieczny należy kupić smycz i szelki. Fretki są płochliwe i smycz + szelki to absolutna konieczność, aby zwierzęciu nie stała się krzywda lub nie padło ofiarą drapieżników. Fretki uwielbiają miejsca gdzie mogą się zakopać lub schować (np. w liściach).


Reasumując: fretka to zwierzątko wymagające i absorbujące, jednak jeśli poświęcimy mu odpowiednią ilość czasu może okazać się niezastąpionym kąpanem.

Zobacz też:
Ogłoszenia kupna i sprzedaży fretek
Gdzie kupić szynszylę?
Umaszczenie fretki - pytamy o zwierzaki

wtorek, 5 lutego 2013

Nowa Zelandia wypowiada wojnę kotom

Kilka dni temu zrobiło się głośno o Nowej Zelandii. Dlaczego? Gareth Morgan, ambasador UNICEF, obrońca środowiska i ekolog wypowiedział wojne kotom. Prowadzi on blog, na którym dowodzi, że kot zabija conajmniej 13 endemicznych gatunków zwierząt rocznie, że, i tu cytat "ta mała puchata kulka to urodzony, seryjny zabójca"(...).


Rzeczywiście, jeśli spojrzymy na liczby to okazuje się na Nowej Zelandii żyje 1,4 mln kotów. To całkiem sporo jak na ponad 4 mln mieszkańców. Nowa Zelandia to kraj rozwinięty, który bardzo dba o czystość i ekologię. Wprowadził m.in. obowiązek informowania o genetycznych modyfikacjach, jakim podlegały produkty żywnościowe importowane z innych krajów, a aż 70% potrzebnej energii uzyskuje się tutaj ze źródeł odnawialnych. Skąd więc ta niechęć dla mruczków?


Gareth Morgan argumentuje, że jego kraj stracił już wiele gatunków ptaków, a aż 37 procentom pozostałych zagrażają drapieżniki, w tym, w zatrważającej większości zagrażają im te domowe – koty. Wysuwa on nawet postulat, czy wręcz domaga się, aby koty przebywały jedynie w warunkach zamkniętych, a po śmierci ich właściciele nie mogli by brać nowych. Jego zdaniem, to pozwoli zachowa Nowej Zelandii jej niezwykle bogatą roślinność i wyjątkowość, będzie ona także "pełna rodzimych gatunków, z pingwinami na plaży i ptakami kiwi przechadzającymi się po ogrodach, pełna ptasich śpiewów w miastach"(...). Kolejny argument Morgana wydaje się słuszny, zwłaszcza z patrząc na niego z naszego polskiego "podwórka" – chodzi o obowiązkową rejestrację każdego kota. Jego zdaniem zredukowałoby to stada dziko żyjących kotów, które zagrażają już nie tylko ptakom, ale i innym małym gatunkom zwierząt (a także ludziom – zagrożenie wścieklizną i innymi chorobami przez nie przenoszonymi itp.).

Inne jego tezy i postulaty:
  • Wszystkie koty musiałyby być zachipowane (który znajdowałby się pod skora) i zarejestrowane w specjalnym rejestrze, ponieważ obroża nie jest odpowiednia dla nich formą znakowania – z łatwością mogą ją zdjąć.
  • Bezpańskie, wałęsające się po ulicach koty miałyby być łapane do specjalnie skonstruowanych pułapek, które każdy obywatel musiałby zamieścić na swoim podwórku.
  •  Koty przekazywane byłyby pod opiekę odpowiednich władz, te których właściciela nie udałoby się ustalić zostawałyby uśpione.
  •  Powyższe działania, zdaniem Garetha Morgana zapewniłyby ochronę unikatowej fauny i flory Nowej Zelandii. Na potwierdzenie potrzeby natychmiastowych działań przytwierdza argument, że kolonie bezdomnych kotów wciąż się powiększają, ponieważ nie wszystkich właścicieli stać na wykastrowanie/wysterylizowanie ulubieńca.

Pod ilustracją znajdziecie adres bloga kontrowersyjnego ekologa.

Źródło: www.garethsworld.com/catstogo/


Zobacz też:
Rasy kotów - opisy i zdjęcia ras
Kot – najlepszy przyjaciel człowieka?
Śmieszne koty i kocie zabawy
Felinoterapia – terapeutyczne koty

czwartek, 10 stycznia 2013

Jak zadbać o wygodę pupila? Meble dla zwierząt

Wydawać by się mogło, że aranżacje wnętrz dotyczą jedynie "świata ludzi". Nic bardziej mylnego! Właściciele czworonogów, zarówno psów jak i kotów bardzo często szukają idealnego sposobu na wykończenie ulubionego wnętrza, biorąc pod uwagę obecność w nim  swojego pupila. Wierny towarzysz, oddany przyjaciel - coraz częściej szukamy dla niego miejsca nie mniej komfortowego od ulubionego fotela czy własnej sypialni. W zależności od temperamentu, upodobań i wielkości zwierzaka zaczynamy planować idealny kącik. I tu często na przeszkodzie staje pomysł. Na brak weny jest jednak sposób. Wystarczy sięgnąć do Internetu w którym znajdujemy szereg pomysłów.

Ustawienie miski z wodą i pokarmem nie musi być problemem. Wystarczy zaplanować specjalne schowki zamontowane w ścianie lub zabudowane pojemniczki. Jest to zapewne bardziej higieniczny sposób przechowania psich/kocich smakołyków niż tradycyjna miska.



Osobny temat to meble dla psów. Najprostsze rozwiązanie - wiklinowy koszyk z powodzeniem można zastąpić specjalnym materacem, który można tak zaaranżować, aby tworzył spójna całość z wyposażeniem danego wnętrza. Szafka nocna jako "buda"? Dlaczego nie? Jeśli tylko nasz pies zaaprobuje takie posłanie, będziemy mogli cieszyć się wzajemną obecnością. Najważniejszą kwestią dla zwierzęcia jest to, aby jego prywatny zakątek był "oazą spokoju" gdzie może odpocząć i odprężyć się. Nie powinien czuć się zatem skrępowany czy ograniczony.Ważne więc, aby miejsce było ustronne.




Koty to urodzeni harcownicy. O ile psy mogą być z natury ruchliwe i energiczne lub spokojne o tyle z kotami nie ma takiego dylematu. Wszędzie ich pełno. Decydując się na kota musimy zdawać sobie sprawę, że potrzebuje on miejsca aby się wyszaleć (i rozrabiać!). Podesty, specjalne stopnie umożliwiające wspinaczkę, skrytki, schowki, tym usatysfakcjonujemy naszego mruczka. Na pewno ucieszą go też specjalne, podwieszane (w różnych miejscach - pod sufitem, pod krzesłem) hamaki - koty uwielbiają się wylegiwać, bardzo często obok właściciela. Kotki uwielbiają się też wygrzewać, warto więc jedno z legowisk umieścić w pobliżu np. kaloryfera. 







fot.
www.1pies.pl
www.stylidesign.pl
www.dzikabestia.pl
www.najbardziej.com
www.pinger.pl
www.stylowi.pl

Zobacz też:
Meble dla zwierząt - galeria pomysłów i inspiracji
Jak dbać o małe kotki?
Czy psy płaczą? i inne pytania psich właścicieli
Zdjęcia ślubne z psami i kotami - uwieczniona miłość do zwierząt